W starym kinie? czyli zwierzenia dublera
2 lutego 2025, godz. 18.00
bilet: 40 zł
Kto dzisiaj gra na pianinie w małym kinie
W małym kinie
Nikt już nie gra dzisiaj na pianinie
Nie ma już seansów w małym kinie
W małym, niemym kinie "Petit Trianon".
No tak – nikt już nie gra na pianinie w małym kinie. Nie te czasy, a przede wszystkim - małych kin już nie ma. A szkoda, bo w takim kinie i kameralna atmosfera była, przytulnie było i nastrojowo. A jak w dzisiejszych czasach można nastrój zachować na kilkusetosobowej widowni przy wtórze odgłosów przeżuwanego popcornu, nie mówiąc już o zapachu! No i takich amantów, jak ci z dawnych lat też już nie ma! Takich, jak na przykład, przyprawiający damy o drżenie serc, Rudolf Valentino z omdlewającą mu w ramionach Vilmą Bánky czy choćby nasz rodzimy Eugeniusz Bodo albo Aleksander Żabczyński!
Jeśli o mnie chodzi, to wolałam Bogarta z jego nieruchomym spojrzeniem no i Chaplina z jego mądrymi, wzruszającymi i zabawnymi historyjkami.
Przed laty w zapomniany świat starego kina wprowadzał telewidzów Stanisław Janicki – niezapomniany znawca i propagator historii filmu, dzięki któremu mieliśmy szanse oglądania najważniejszych i najwybitniejszych dzieł kina amerykańskiego i europejskiego (w tym także polskiego). Ci, którzy to pamiętają, z łatwością wchodzą w świat starego kina który roztacza przed widzami aktor i , jak się okazuje, znakomity wokalista - Krzysztof Rogacewicz w swoim, wznowionym niedawno, muzycznym monodramie pt."W starym kinie, czyli zwierzenia dublera". W godzinnym programie wciela się w postaci kreowane przez Charlie Chaplina, Marlenę Dietrich, Polę Negri (czyli Apolonię Chałupiec), Humphreya Bogarta i… Marylin Monroe. I, oczywiście, śpiewa niezapomniane przeboje z tamtych filmów. Śpiewa po angielsku, niemiecku (Mackie Majcher z "Opery z trzy grosze" Brechta/Weila), francusku, hiszpańsku no i po Polsku: "Ach śpij, kochanie" (z filmu "Paweł i Gaweł", 1938 r.) i "Zagrajmy jeszcze raz vabank", z kultowej komedii "Vabank" Juliusza Machulskiego.
A wszystko prezentuje lekko dowcipnie, czasami w charakterystycznych elementach kostiumu, pozwalających bezbłędnie rozpoznać film i piosenki: biały turban Rudolfa Valentino z filmu "Syn Szejka" (to był ostatni film tego, uwielbianego przede wszystkim przez żeńską widownię, aktora), charakterystyczny jasny prochowiec Humphreya Bogarta z "Casablanki" no i biała suknia Marylin Monroe w komplecie z blond peruką w finale, którym było brawurowe wykonanie jej niezapomnianej piosenki pt. "Diamonds are a girl’s best friend" z filmu "Mężczyźni wolą blondynki".
Krzysztofowi Rogacewiczowi akompaniuje Róża Wysocka – znakomita pianistka, kompozytorka i aranżerka. Należy też dodać – niepozbawiona talentów aktorskich i wokalnych. Autorką wyrazistej, ascetycznej, acz znakomicie wpisującej się w styl spektaklu scenografii, jest Bogumiła Twardowska Rogacewicz.
Być może jakiś widz w tym spektaklu usłyszał coś "swojego", jakąś zapamiętaną piosenkę sprzed lat, która dostarczyła wielu wzruszeń i potrąciła jakąś strunę pamięci… Ja też.